sobota, 9 listopada 2019

Ludzie, nie idźcie do teatru!



              Tytuł trochę przewrotny, szczególnie biorąc pod uwagę moje zainteresowanie sztuką i kulturą. Można by powiedzieć, że na przekór obiegowym opiniom o budzeniu w sobie wrażliwości i poczucia piękna. Też kiedyś miałam takie zdanie. Jednak po spędzeniu naprawdę długiego czasu w wielu krakowskich teatrach (jako pracownik i jako widz), moje zapatrywanie na tę kwestię zmieniło się drastycznie.
Są ludzie, którzy świadomi popełnienia faux pas wykazują skruchę bądź przynajmniej udają, że przepraszają; dla nich jeszcze jest nadzieja - uczyć się na błędach. 
Jednakże będąc świadkiem wielu rozmaitych sytuacji doszłam do wniosku, iż część widzów stanowią osoby, których instytucje kultury odchamić nie są w stanie.


1. Jest taka zasada, że do teatru się nie spóźnia

Siedzisz na widowni, oglądasz spektakl i nagle z bocznej części sali pada na ciebie snop jasnego światła, później rozlegają się czasami szepczące, czasami nie, głosy, a następnie wszyscy przed tobą podnoszą się, zasłaniając ci całkowicie pole widzenia, bo przed nimi przepychają się jakieś osoby, które się spóźniły [z zapewne tak nieprzewidywalnych powodów jak: pierwszy raz w Krakowie (ad urbe condita) nie dało się znaleźć miejsca parkingowego bądź był korek]. Zazwyczaj na tym się nie kończy i po kolejnych kilku minutach sytuacja się powtarza. Fajnie, nie? Najfajniej jest jednak wówczas, gdy samemu trzeba się podnieść, by takie osoby przepuszczać; a kiedy one wpadają na genialny pomysł, by jeszcze się na środku widowni zatrzymać i ustalać między sobą na głos kto, które spośród wolnych miejsc zajmie, to już w ogóle cudownie.


2. Nie jesteś bogiem

Zdarzają się ludzie, którzy zachowują się jakby kupienie biletu do teatru robiło z nich bogów. Nie jest tak. Nie, to że kupiłeś bilet nie znaczy, że możesz:
        - wrzeszczeć na obsługę, bo nie znasz numeracji rzymskiej bądź nie rozróżniasz piętra od półpiętra

        - spóźniać się
        - straszyć znajomościami, kiedy nie ogarniasz, że po trzecim gongu rozpoczyna się już spektakl i miałeś całe dwa poprzednie, żeby kupić kawę, a teraz powinieneś wrócić już na widownię
        - twierdzić, że teatr powinien ci płacić za to, że do niego przychodzisz
        - panoszyć się po foyer jakby było twoją własnością, potrącając innych stojących tam ludzi
        - wyrzucać śmieci do parasolników, gdyż rzekomo nie potrafisz odróżnić ich od koszów
        - bałaganić w toalecie (serio, na stadionie pełnym dresiarzy czy w speluniarskim klubie to jeszcze bym zrozumiała, ale kiedy w teatrze, wchodzę do damskiej toalety i widzę kałuże płynów ustrojowych porozlewane wokół muszli, to zastanawiam się jakim prawem aspirujemy do określania się gatunkiem inteligentnym; rzeczywiście, klasa godna dam!)



3. Eteryczne wonie

Siedzę na widowni i nagle, miejsce obok mnie zajmuje para, za którą aż się wszyscy oglądają odkąd przekroczyła próg teatru. Nie, nie wyglądają tak zjawiskowo. Oszałamiający jest za to odór różnego typu alkoholi, którym wonieją, gdy tylko otworzą usta. Hitem są już ci, którzy w trakcie trwania spektaklu wyciągają z torebek bądź marynarek substancje rozluźniające zawarte w stu mililitrowych butelkach. Ludzie pod wpływem substancji odurzających powinni mieć kategorycznego bana na rozrywki kultury wysokiej.


4. Naucz się czytać, liczyć i słuchać

Tu postawiłabym pierdyliard wykrzykników, bo tego typu ludzie są strasznie irytujący dla pozostałych.
Sytuacja A: Stoję w poczekalni, obsługa sprawdza bilety, cieszę się, bo przede mną jest już tylko jedna para i wreszcie wejdę na ciepłe foyer. No... nie tak szybko! Okazuje się, że rzeczeni ludzie przyszli z biletami:
        - do innego teatru
        - do tego teatru, który ma jednak kilka scen, rozlokowanch w różnych częściach miasta (tez tam byłam i gwarantuję: na biletach jest dokładnie podany adres, pod którym sztuka jest wystawiana. Wystarczy przeczytać!)
I ci ludzie, wymagają teraz od pracownika obsługi, żeby tłumaczył im jak dojść do tego zupełnie innego teatru o nawet nie zbliżonej nazwie bądź na tę drugą scenę.
Sytuacja B: Podaję bilet kontrolerowi, fragment jest odrywany, sprawdzający oddaje mi go i już ma mnie poinformować, w którą stronę mam się udać, gdy ktoś będący już na foyer podbiega i przerywa mówiąc "przepraszam", a następnie żąda od kontrolera, żeby tłumaczył mu jeszcze raz, jak ma dojść na swoje miejsce. Po pierwsze, czy naprawdę poświęcenie całych około 30 sekund uwagi na to, by posłuchać, co ten człowiek sprawdzający bilety mówi, to dla ciebie tak dużo? Naprawdę, gdybyś to zrobił, wiedziałbyś dokąd iść, bo tłumaczą dość dokładnie. Po drugie, na foyer jest zazwyczaj jeszcze kilku innych pracowników. Uważasz, że nie mają pojęcia jak wygląda widownia teatru w którym pracują, że musisz iść przeszkadzać akurat temu, za którego plecami stoi kolejka zniecierpliwionych ludzi? 

Sytuacja C: Siedzę na widowni, do spektaklu jest jeszcze chwila i nagle podchodzą do mnie osoby, które krzyczą, że siedzę na ich miejscu. Oczywiście, że tak nie robię. Po porównaniu biletów okazuje się, że numeracja rzymska rzędów jest dla niektórych za trudna i przyszli mnie wyganiać z mojego miejsca w rzędzie IV chociaż sami mają w VI. W końcu, co za różnica. Pomijam już ludzi rozglądających się w panice i w popłochu szukających rzędu nr sto jedenaście w trójrzędowej loży.



5. Osobowość Wsiok Roku

Trwa antrakt. Kupuję kawę, zgodnie z instrukcjami udzielonymi przez obsługę, zakrywam papierowy kubek wieczkiem. Wracam na widownię i zatrzymuję się przy moim rzędzie, gdyż gramoli się z niego jakaś baba. Przepuszczam ją, żeby mogła swobodnie przejść i już ma ruszyć, by z powrotem zająć moje miejsce, kiedy ona łapie mnie za rękę. Wyrywam się natychmiast (nie znoszę kiedy obcy ludzie mnie dotykają) i odwracam się, żeby spytać o co chodzi. Nim jednak zdążę choć otworzyć usta, rzuca we mnie pytaniem:
        - "Którędy do ustępu."
        - "Nie wiem" odpowiadam; wszak nie w toalecie byłam. "Proszę zapytać na foyer, na pewno jest tam ktoś z obsługi, kto udzieli informacji"
        - "Gdzie?!"
Tak... Niektórzy naprawdę powinni cieszyć się, iż nazwy są z francuskiego, a nie przejęte z terminologii antycznych teatrów greckich.



6. Złamany dress code

Wiadomym nie od dziś jest, że idąc do opery filharmonii bądź właśnie teatru należy przebrać się za Galów jak żartują niektórzy, bądź po prostu ubrać się na galowo, jak każe savoir-vivre. Jestem w stanie zrozumieć, że niektóre sztuki to nie są jakieś wielkie dzieła, a ktoś zwyczajnie przyjechał z daleka i jest w stroju typu jeansy i niezbyt eleganckie buty czy zwiewna sukienka zamiast eleganckiej, brak marynarki itp. Jednak, kiedy siedzę na widowni a miejsce koło mnie zajmują jacyś młodzi chłopcy, zapewne będący na wycieczce ze szkoły, i wszyscy są ubrani, o zgrozo!, w stroje na W-F, to już trafia mnie szlag. Rozumiem, że lato i jest ciepło, ale serio chłopczyku? Będziesz siedział na widowni w sportowych butach, krótkich granatowych spodenkach i białym T-shircie? W teatrze, serio? To samo odnośnie mężczyzny, którego w czasie antraktu stał na środku foyer i piankowych klapkach, takich, jakie zwykle ubiera się na basen. Poważnie? Żenada.


7. Nienażarci

Kiedy idziesz do teatru, ale myślisz sobie, w środku na pewno będzie strasznie drogo!, więc zahaczasz po drodze o Maka i później z colą w kubku, i jednym z wielu rodzajów woniejących bułek stoisz na foyer teatru i jesz te produkty, mając na ręce przewieszoną jeszcze papierową torebkę, w którą zapakowano ci je na wynos. Albo co gorsza, próbujesz z tym żarciem wepchnąć się na widownię. Żenada level expert.


Jeśli jesteś jedną z wyżej wymienionych osób, nie idź do teatru! Daj innym ludziom cieszyć się sztuką. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz